Ja i blog

Cześć!
Pewnie zastanawiasz się co oznacza tytuł bloga? Dziwne słówko którego nie da się wymówić, nie mówiąc już o powtórzeniu go z pamięci. Mimo to intryguje i flirtuje z Tobą, zachęcając do poznania. Czym więc jest?

Chautauqua — tak nazywała się wędrowna trupa, podróżująca ongiś z namiotem poprzez Amerykę ze staroświeckimi pogadankami, które służyły budowaniu umysłów, bawieniu i rozrywce, rozszerzaniu horyzontów.



To uroczo proste objaśnienie zostało zaczerpnięte wprost z książki Roberta Pirsiga "Zen i sztuka oporządzania motocykla" - polecam wszystkim kochającym główkowanie. Główny bohater opowiadania często używa chautauqua jako metafory dla wewnętrznej podróży która odbywa się równolegle z jego podróżą na motocyklu przez Stany Zjednoczone.


Dla mnie ten blog jest swoistą chautauqua. Chwilą na refleksje gdy natykam się na szeroko pojętą niezwykłość podczas podróży przez to, co zwykliśmy nazywać życiem. Możliwością pośmiania się, zastanowienia, świadomego doznania, pogadania i podróżowania wewnątrz siebie. Mam nadzieję, że dzięki temu cała ta kolorowa gromada indywiduów siedząca między moimi uszami i podróżująca razem ze mną, znajdzie dla siebie miejsce dla swoich pogadanek do których zapraszam także Ciebie.


Wracając do przyziemnych spraw. Jestem zwykłym, ciężko pracującym facetem. Co prawda nie kopię rowów, a to dopiero jest ciężka praca (wiem, bo kiedyś to robiłem i nie ma tam nic z metaforycznej ciężkości, zastępuje ją prawdziwa, dorodna ciężkość waląca Cię z piąchy w nos) ale ciągle pracuję nad sobą i przepycham rękami, nogami, a czasem i łokciami granice do których dotarłem. I to też jest ciężka praca, chociaż daje mi tak wiele radości i satysfakcji, że nie zamieniłbym się na nic innego.


Wszystko to w poszukiwaniu Wolności (mam własne rozumienie tego słowa), która jest mi niezbędna do realizowania moich Wielkich Wypasionych Zuchwałych Celów. W skrócie WWZC. 


Jeśli będę pisał dalej to pewnie skończy się na małej książce. Dlatego jeśli jeszcze nie śpisz, zapraszam Cię do rozmowy na moim blogu.


Mateusz Kozioł